Header Ads

Header Ads

Wyluzuj

Znacie to? Jeśli czytacie tego bloga, to z pewnością dobrze to znacie. Już za parę chwil, za chwil parę...
No właśnie, te ostatnie minuty, a w niektórych przypadkach nawet godziny przed startem (szczególnie tym ważnym dla nas). I wcale dystans ze stresem przedbiegowym nie ma nic wspólnego. Dla jednych będzie to 5 czy 10 km., dla innych półmaraton, maraton a dla jeszcze innych biegi ultra. Każdy ma swojego duszka-stresuszka.

I nie ma nic do rzeczy czy jest to nasz pierwszy taki bieg, czy setny, czy może więcej. Emocje towarzyszą zawsze, każdemu startowe.
Niech was nie zmyli stojąca na starcie wyluzowana postać, być może nawet ziewająca - co zresztą może być odpowiedzią organizmu na stres. Czasami taka milcząca postać prowadzi większą wewnętrzną walkę ze stresem niż kolega obok, zachowujący się jak pacjent z ADHD. I być może ma trudniej, nie potrafiąc odreagować i wyrzucić z siebie całego napięcia.
Ale wszystko zaczyna się wcześniej, a nie dopiero na linii startu. I nie ma znaczenia, czy dotyczy to tzw. "zawodowego biegacza" , czy amatora. Ponieważ"zawodowcy" mają swoje ekipy od wszystkiego (od radzenia sobie ze stresem też) nas interesują amatorzy, których ekipę stanowią żony, mężowie, przyjaciele, dzieci lub rodzice. 
Jeśli bieg jest krótki (kwestia podejścia) np. 5 lub 10 km., z reguły sprawa rozbija się jedynie o wynik. Do głowy przychodzą myśli typu: to jest tylko 5, tu trzeba zasuwać, nie ma czasu na oszczędzanie się. Czy dam radę z panią"x" lub panem "y"? 
Oczywiście problemy związane z pogodą mogą wystąpić zawsze, niezależnie od dystansu. 
Spora część biegaczy amatorów preferuje dystans półmaratonu. Tu mogą dochodzić do głosu (choć niekoniecznie) dylematy związane z suplementacją. 
Maraton z jednej strony częściowo daje pewien Luz ( wiadomo że nikt nie pobiegnie maratonu w tempie na 10 km., no chyba że jest Kenijczykiem 😉) jednak do głosu oprócz problemów z suplementacją dochodzi szacunek do królewskiego dystansu. Tu na trasie wszystko się może zdarzyć.
I ach.... dystans ultra.... najczęściej w terenie, górski. Z doświadczenia wiem, że cały stres zaczyna się na kilka dni przed.
Przeważnie takie biegi dotyczą ciemno-jasnej pory, czyli zaczynają się w nocy, kończą za dnia lub następnej nocy. Może również być odwrotnie, lub może nam przyświecać na zmianę po kilka razy i Słońce i Księżyc. Możliwości jest wiele.
Dystanse ultra stają się coraz bardziej popularne wśród biegaczy, a co za tym idzie, częściej mamy do czynienia z własnym bądź bliskiej osoby dylematem np. w co się ubrać? czy w nocy w górach nie będzie zimno, mokro, błota? a w dzień jak słońce przygrzeje? I rozkładamy po kolei nasze łaszki biegowe, zaściełajc nimi wszelkie meble i zastanawiamy się.... i wybieramy.... by potem dojść do wniosku, że to jednak nie ten zestaw.
Nie inaczej ma się sprawa z doborem suplementów. Żele, witaminy, magnez itd. Pół biedy, jeśli nasze ulubione są dostępne w sprzedaży, gorzej jeśli jeździsz lub dzwonisz od sklepu do apteki by się dowiedzieć, że były, ale brakło, albo że akurat naszych żeli nie ma w hurtowni. Wtedy dopiero zaczyna się dylemat.
Czasami mam wrażenie, że takie przygotowanie wygląda jak panienki przed pierwszym balem. I nie ma w tym nic śmiesznego.
Jeśli takie sytuacje dotyczą ciebie, to doskonale wiesz, jak to jest, ale jeśli dotyczą osoby ci bliskiej, to może warto się zastanowić, komu ten stres bardziej "daje w kość"?
Czasami chce się krzyknąć WYLUZUJ!!! a czasami wylać przysłowiowy kubeł zimnej wody. Oj, wcale z tym stresem nikt z nas nie ma łatwo. 
A jakie są wasze patenty na radzenie sobie ze stresem przed startowym? 

Brak komentarzy: