Mamy sobotę, a więc kolejny weekend biegowy i prawie tygodniowy poślizg. Ale tak czasami bywa, że chociaż coś chodzi za tobą, to jakoś nie specjalnie sie składa, żeby wygospodarować chwilę czasu ( i mieć jeszcze siłę) na napisanie kilku słów. Wiem, wiem... mówią, że jak nie masz czasu, to znajdź sobie dodatkowe zajęcie i przekonasz się, że można. To od razu powiem - to nie zawsze się sprawdza.
Ale, żeby się zbytnio nie rozpisywać nad różnymi zawiłościami, to wróćmy (przy kawie) do naszego biegania.
Niedziela była świętem biegania, czyli maraton 😊. Co prawda w sobotę (przynajmniej niektórzy z nas) mieliśmy odpoczywać przed maratonem, ale życie postanowiło inaczej. Sobota spędzona "w trasie", w domu ok. 23 i ok. 4 godzin (max) spania. Tak wyglądał wypoczynek przed maratonem.
A sam maraton? Nie lubię posługiwać się takimi sloganami jak wyjątkowy, niesamowity itd., ale właśnie taki był. Był wyjątkowy. Przede wszystkim EDF MARATON ENERGETYKÓW prócz wyjątkowo rodzinnej atmosfery, rozgrywany jest na pętli ok. 3 km. Co to daje? W rodzinnej atmosferze mogą wystartować wszyscy (łącznie z dziećmi).. Docelowym dystansem jest maraton (dla uzyskania dystansu jest dodatkowy dobieg z linii startu do pełnej pętli), jednak jeśli ktoś nie ma dobrego dnia, nie czuje się na siłach by pokonać maraton, próbuje dopiero swoich sił w dłuższym biegu lub z każdego innego powodu może swój bieg zakończyć pokonując dowolną liczbę pętli (do 14!). Ta sama zasada dotyczy również NW.
Nowością w tym roku było wprowadzenie limitu czasowego na pokonanie trasy (do tej pory nie było), dla biegaczy 6 godzin, dla NW 7 godzin (start o godzinę wcześniej). Tradycyjnie na każdej pętli można się było ochłodzić w 2 punktach z miskami z wodą (gąbki w pakiecie) i pod kurtyną wodną. Wypasiony punkt żywieniowy (woda, cola, izo, czekolada, rodzynki, banany, pomarańcze, ciastka i arbuzy) co 3 km. dopełniał całości. Trasa od lat ta sama - nie najłatwiejsza z powodu urozmaiconego terenu - ścieżki leśne, asfalt, bruk, piach - lecz można to podsumować, że przynajmniej nie było jednostajnie i nudno. No i z przymrużeniem oka - dla każdego coś dobrego 😊. Czego zabrakło? Jedynie tradycyjnego żaru z nieba - choć był moment, że słońce sobie o nas przypomniało, ale na szczęście odpuściło.
Po biegu był tradycyjny rodzinny grill, różne napoje, domowe ciasto i piwo bezalkoholowe (zimne!). Na wielki plus można zapisać prawie natychmiastową (pi dotarciu ostatniego zawodnika) dekorację i losowanie nagród. Choć w zasadzie i tak prawie wszyscy leniwie, rodzinnie spędzali czas pry grillu, cieście i w otoczeniu lasu i zalewu. Wysyp przyjemności 😊.
Brak komentarzy: