I znowu jesteśmy z ponad tygodniowym opóźnieniem. Opóźnienie jest, ale jaka impreza była! Śmiało mogę wysunąć tezę, że jedna z największych imprez biegowych w Polsce. Wiecie już gdzie byliśmy? Oczywiście. Krynica-Zdrój i 8 Festiwal Biegowy. Trzy dni biegania, koncertów, spotkań, prelekcji... Nikt, ale to nikt nie mógł się nudzić. Tym bardziej, że pogoda dopisała, a tereny naprawdę piękne. I biegów około mnóstwa, tzn. 29 różnego rodzaju zarówno nawierzchniowo jak i dystansowo. Naprawdę każdy mógł wybrać coś dla siebie. Pomijając, że nie do rzadkości należał udział jednego biegacza na kilku dystansach.
A jedni z najwytrwalszych zdobywali tytuł Iron Runa, na który trzeba było w ciągu trzech dni przebiec 9 konkretnych biegów w okrojonym limicie czasu (Krynicka mila, Bieg na 15km, Bieg Nocny, Ultramaraton 64km górskie, Bieg na 3km, Nocny Bieg Rodzinny, Koral Maraton, Bieg na Jaworzynę, Bieg na 1 km.). W sumie mieli do pokonania 141 km!Ale zdobywcy Iron Runa nie byli jedynymi wielkimi tej imprezy, bo po przeliczeniu wszystkich dystansów wyszło, że niektórzy śmiałkowie zrobili w sobotę B7D na 100 km, a w niedzielę maraton, czyli razem ponad 142 km! A kilku takich zakręconych się znalazło, wśród nich Zenek 😊.
Do Krynicy jechaliśmy w tym roku z mieszanymi uczuciami. Bojowe nastawienie (a zapisywaliśmy się jeszcze w grudniu) tłumiło kiepskie samopoczucie. Jakoś w tym roku nam się nie do końca składa ze zdrowiem - ja już podziębiona, a Zenek świeżo po antybiotyku i nie bardzo wierzył, czy da radę wykonać zamierzony plan.
W sobotę o 3 nad ranem wystartowało 670 śmiałków na górskie 100 km. Niełatwe 100 km. W kilka chwil po starcie wróciłam do naszego pensjonatu, gdzie z naszego balkonu mieliśmy widok wprost na Krynicki deptak. No i nie byłabym sobą, gdybym mogła się położyć na tzw. dosypianie. Szybko wytropiłam w necie stronkę, na której można było live śledzić postępy na trasie tych zakręconych "wariatów" 😊 i w większości przy laptopie zeszło mi kilka następnych godzin przed moim własnym startem na tzw. Życiowej Dziesiątce. Dlaczego piszę tzw. choć taką ten bieg miał oficjalną nazwę? Festiwal szczyci się trasą tego biegu, jako wyjątkową, na robienie życiówek najszybszą dychą w Polsce. Jeśli biegliście tą dychę mieliście takie odczucie? Oczywiście trasa jest niezwykle łatwa, ale reklamowanie jej jako "tylko z górki" jest niewielkim niedopowiedzeniem. I nie wiem co jeszcze wpływa na wynik na tej trasie, bo robiąc ją po raz drugi, drugi raz czas miałam niestety poniżej możliwości. Ale oczywiście atmosfera na biegu była bardzo przyjemna (i niezastąpiony Zenek Nowakowski na mecie, który był zaangażowany chyba w każdy bieg w ciągu tych trzech dni).
Niestety godziny "po biegu" dały mi się trochę we znaki - problemy żołądkowe, dreszcze i ogólnie wielka lipa. I już wiedziałam, że nie ma mowy - w niedzielę raczej nie pobiegnę zamierzonego półmaratonu. Jedna wielka lipa!Śledząc poczynania Zenka na trasie B7D, momentami miałam wątpliwości, czy da radę. Osłabiony, niedoleczony... Ale okazało się, że jest jednak z twardej gliny zrobiony, jak to mówią... "nie do zaje...". Wieczorem kolacja i ... uwierzycie? Przygotowania do niedzielnego maratonu. W sumie zostało mu zaledwie kilka krótkich godzin snu i znów stał na linii startu! Ha! 😊 Ale najbardziej mi się podobała jego reakcja na mecie - bezcenna!!!
I ogólnie mogłoby to być na tyle w kwestii naszego udziału w Festiwalu Biegowego w Krynicy. Ale, ale... Jeszcze kilka słów refleksji i to nie tylko naszej, bo niejedną podobną opinie zdarzyło mi się usłyszeć. Otóż - Festiwal jest bez wątpienia wielkim przedsięwzięciem logistycznym, ale... idzie raczej w złym kierunku, W tym roku wyszło sporo niedociągnięć i braków. Zacznijmy od drobnostek: jeśli każdy zawodnik dostał opaskę na rękę, na niej okienko na posiłek, lody i koszulkę, to ja przepraszam, ale chyba org wiedział ile opasek wydrukował? Dlaczego zatem (po raz kolejny) dość szybko zabrakło lodów? Nie wspominając o odpowiednich koszulkach i ich rozmiarach? To, że jakiś bieg miał opóźniony start to pikuś (wszak jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, że się zdarza), ale jeśli jeden z biegów wystartował o 15 min. przed czasem? Koncerty w okolicach deptaka to fajna sprawa, ale trzeba trochę więcej poświęcić się organizacji, żeby nie przeszkadzały w biegach startujących z Bramy 1 - oczekiwanie na start, bo właśnie koncert zagłusza startera nie jest dobrym pomysłem. Inna sprawa, to punkty żywieniowe na trasie - jak to się stało, że na punktach na maratonie (!) były bułki, a na trasie B7D zabrakło i bułek i ziemniaków? No i sprawa dekoracji - dlaczego np. kat. wiekowe w maratonie miały inny czas i miejsce dekoracji niż open?
Niedociągnięć było więcej, ale to takie najbardziej (przynajmniej mi) rzucające się w oczy. Wiem, że to ogromne przedsięwzięcie i niełatwe, ale moim zdaniem organizacyjnie gorsze od 7 czy 6 edycji. Może zatem, zamiast namnażać biegów, zrobić coś konkretniejszego z większym zaangażowaniem? Może nie obierać kierunki Rzeźnika? Nie brnąć w masę ale jakość?
I może z tymi przemyśleniami was zostawię, a sama idę dalej się leczyć (wciąż od Krynicy), bo jakoś końca tego leczenia nie widać 😩.
Brak komentarzy: