Oglądaliście dzisiaj? Bieg na dystansie maratonu (z atestem), sponsorowany przez Nike na torze Monza? Cel imprezy - pobicie magicznej granicy 2:00:00 (zejście poniżej tego czasu - w założeniu 1:59:59). Już wiadomo, że się nie udało, choć cel był w zasięgu - 2:00:24 - zabrakło 25 sekund!
W internecie mnożą się dyskusje na temat samego biegu i wyniku. Jakże często można przeczytać, że taki bieg to żaden wyczyn, że to nie problem pobiec w warunkach laboratoryjnych, że powinni takie rekordy bić w normalnym maratonie...
Cóż, ja chylę głowę przed wynikiem Kipchoge. 😊 Bo nie jest ważne, że nie był to maraton np. w Londynie, tylko na torze. W całej imprezie nie chodziło o bicie oficjalnych rekordów świata, tylko o sprawdzenie granic ludzkich możliwości (na chwilę obecną) - to tak dla malkontentów, narzekających, że np. nie było atestu - był atest! A dla tych, co wytykają, żeby próbowali się w normalnym maratonie mam propozycję - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbowali sami tego dokonać. Jeśli nie są w stanie być dla np. Kipchoge konkurencją, to raczej takie uwagi powinni zakopać głęboko do czasu, aż będą w stanie mu zagrozić.
Uf... poniosło mnie może trochę, ale nie lubię zawistnych malkontentów!
A tak jeszcze dla przyzwoitości - rekord świata jest niezagrożony - chwilowo przynajmniej - wynik Kipchoge ma być rekordem trasy 😊
Brak komentarzy: