Header Ads

Header Ads
Są ludzie, którzy już za życia stają się legendą. No... powiedzmy bardziej szczerze, że z pewnością byliby legendą, gdyby informacje o ich wyczynach były ogólnodostępne, lub raczej równie propagowane co wyniki średnioligowych klubów piłkarskich. Przypuszczalnie nazwisko Japończyka Hiromu Inada nic Ci nie powie, ale w środowisku związanym z triathlonem jest legendą.


Niektórzy nazywają go Człowiekiem z Żelaza. Z całą pewnością należy do tych twardych, niepoddających się i uparcie dążących do zrealizowania wytyczonego sobie celu. 
Ileż to razy słyszałam: jestem już za stary/a, nie dam już rady, teraz to już z górki a nie poprawiać czasy.... No to niech tym wszystkim łamiącym się będzie teraz głupio 😊.
Pan Hiromu Inada rozpoczął swoją przygodę ze sportem na emeryturze w wieku 69 lat. Tak tak... I nie były to szachy 😉 - zainteresował go triathlon. 12 lat trenował, startując w różnego rodzaju zawodach mniejszych lub większych. Ale miał marzenia duuuużo większe.

W wieku 81 lat wystartował w zawodach Ironman. I nie były to pierwsze z brzegu zawody, tylko najbardziej prestiżowe na świecie zawody triathlonowe Ironmem na Hawajach - 4 km pływania w oceanie, 180 km jazdy rowerem po wulkanicznych terenach i na koniec bieg maratoński 42 km. Jeśli ukończysz te zawody (limit czasu 17 godzin) stajesz się Legendą. Nie bez powodu.
W 2012 roku nie udało się panu Inada ukończyć zawodów - na polecenie asekurującego go ratowniuka musiał przerwać pływanie i został zdyskwalifikowany. Lecz jest z tej gliny, dla ktorej przeciwności losu stanowią wyzwanie.
W 2013 roku startuje ponownie. Tym razem kończy zawody, ale.... 5 minut po oficjalnym zakończeniu i zostaje zdyskwalifikowany. Nie poddaje się jednak, tylko postanawia lepiej się przygotować i wystartować dopiero w 2015 r. Tym razem jest lepiej. Ale międzyczasy z maratonu wskazują, że może ukończyć zawody na styk w regulaminowym czasie. Na ostatnim kilometrze bez sił upada, podnosi się i pokonuje dalej trasę. Kończy z czasem 17:00:06. O 6 sekund przekracza limit czasu i ponownie zostaje zdyskwalifikowany.


Jednak Inada wytrwale dążył do osiągnięcia wytyczonego sobie celu i w październiku 2016 roku , mając 84 lata, ponownie wystartował na Hawajach.  Linię mety przekroczył z czasem 16:49:13 i stał się Legendą.
Jak widzisz, nawet słuszny wiek nie dyskwalifikuje z pokonywania własnych słabości i wytrwałego dążenia do celu. Własne rekordy można pobijać w każdym wieku. Potrzeba do tego pewnie więcej pracy i samozaparcia, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, ani że jest to niemożliwe.
Jeśli więc następnym razem zechcesz trochę ponarzekać, że już nie dasz rady, to przypomnij sobie pana Hiromu Inada i poszukaj w sobie motywacji.

Brak komentarzy: