Niedawno natrafiłam na artykuł sprzed ponad roku "Nie dasz rady", "jesteś zwycięzcą", czyli jak życie w iluzji niszczy nasze sportowe marzenia Autor rozpatruje przyczyny sportowych niepowodzeń, upadków, rezygnacji i daje tzw. dobre rady, z którymi pozwolę sobie trochę popolemizować.
Z pewnością zgodzę się ze stwierdzeniem, że to tylko od nas samych zależy, czy podejmiemy wyzwanie i odpowiednie działania prowadzące nas do spełnienia marzeń. Ale już z teorią, że nie podejmujemy wyzwania z powodu strachu przed bólem, dyskomfortem, czy też jak to zostało ujęte "najbardziej boimy się...porażki. Druzgocącej, wstydliwej, poniewierającej" nie do końca mogę się zgodzić. Dlaczego?
Przynajmniej w moim odczuciu i z własnego doświadczenia: to, czy podejmujemy wyzwanie jest ściśle powiązane ze stopniem naszej motywacji. Inaczej tłumacząc "z polskiego na nasze": jeśli komuś się tylko wydaje, że marzy o przygodzie sportowej, lub jest to dla kogoś jedynie chwilowy kaprys, z pewnością nie będzie miał tyle samozaparcia, by zawalczyć, choć oczywiście zdarzają się wyjątki 😊.
Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa, gdy "sportowa przygoda" jest dla kogoś naprawdę wielkim marzeniem. Nie ma wówczas znaczenia ból, nie ma wstydu porażki itp. Jak to sam autor artykułu zauważył - każdy z wielkich sportowców tego doświadczył. Ból i porażki są niejako wpisane w życie sportowca. I nie ma znaczenia jego klasa, wiek czy doświadczenie.
Autor radzi, by spojrzeć realnie na własne możliwości. I bardzo dobrze. Popieram. Zgadzam się również, że bywa, iż stawiając sobie zbyt wysoko poprzeczkę można się zniechęcić, ale... No właśnie... Czy w przypadku szybkiego zniechęcenia się, bez analizy błędów i korygowania celów możemy mówić o prawdziwych marzeniach?
Nie przypuszczam, by artykuł celowo miał kogoś zniechęcać do biegania, lecz gdy czytam, że gdy ktoś mówi, że możesz wszystko, tylko uwierz w siebie to mu nie wierz, nie możesz, a jeśli stawiasz sobie za cel pokonanie mety maratonu i choć udało ci się to poniżej zakładanych możliwości i mimo to jesteś z siebie dumny i czujesz się zwycięzcą to jesteś w błędzie - nie jesteś zwycięzcą - to po prostu mi ręce opadają.
Z własnego doświadczenia wiem, jak łatwo jest stawiać sobie poprzeczkę wyżej, niż się powinno. Jestem tego żywym dowodem. Pomijając kompletny brak predyspozycji i zdrowia. Ale jedno wiem na pewno - właśnie CHCIEĆ znaczy móc! Dowodów w sporcie i w życiu mamy na to bez liku. I jeśli ktoś naprawdę CHCE, jeśli jest to jego prawdziwym marzeniem, to potrafi odnaleźć drogę do celu.
Moje predyspozycje do biegania oceniam na poziomie zerowym, lekarze już ponad 20 lat temu zabronili mi biegać, ale wiem, że jeśli czegoś pragnę, to potrafię to osiągnąć. Wbrew wszystkiemu i wszystkim przeciwnościom.
Jeśli bawi cię bieganie, wyzwania, wciąga atmosfera zawodów, marzy ci się wielka meta to nie daj sobie powiedzieć, że nie dasz rady. Nie słuchaj takich podszeptów. No chyba, że masz podobnie do mnie - przed moim pierwszym maratonem syn mi mówił: nie dasz rady - zadziałało motywująco - musiałam pokazać, że właśnie wbrew wszystkiemu dam radę 😊.
Najważniejsze jest jednak czerpanie radości z biegania.
Z własnego doświadczenia wiem, jak łatwo jest stawiać sobie poprzeczkę wyżej, niż się powinno. Jestem tego żywym dowodem. Pomijając kompletny brak predyspozycji i zdrowia. Ale jedno wiem na pewno - właśnie CHCIEĆ znaczy móc! Dowodów w sporcie i w życiu mamy na to bez liku. I jeśli ktoś naprawdę CHCE, jeśli jest to jego prawdziwym marzeniem, to potrafi odnaleźć drogę do celu.
Moje predyspozycje do biegania oceniam na poziomie zerowym, lekarze już ponad 20 lat temu zabronili mi biegać, ale wiem, że jeśli czegoś pragnę, to potrafię to osiągnąć. Wbrew wszystkiemu i wszystkim przeciwnościom.
Jeśli bawi cię bieganie, wyzwania, wciąga atmosfera zawodów, marzy ci się wielka meta to nie daj sobie powiedzieć, że nie dasz rady. Nie słuchaj takich podszeptów. No chyba, że masz podobnie do mnie - przed moim pierwszym maratonem syn mi mówił: nie dasz rady - zadziałało motywująco - musiałam pokazać, że właśnie wbrew wszystkiemu dam radę 😊.
Najważniejsze jest jednak czerpanie radości z biegania.
Brak komentarzy: