Dawno już się nie uzewnętrzniałam biegowo, przyszedł więc czas, by nadrobić trochę zaległości. Tym bardziej, że trochę się dzieje. Dopiero co minął nam w pełni biegowy weekend, a tu już jutro nowy wysyp biegów.... pełny wysyp, bo niektórym udaje się mieć długi weekend. Szczęściarze 😊
Tajemnicą poliszynela jest, że nie należę do skowronków, raczej rasowa ze mnie sowa 😉. A biorąc pod uwagę, że w piątek musiałam być w pracy o 5:30, wyobraźcie sobie ogrom mojego "szczęścia" - pobudka w sobotę rano na tyle wcześnie, by o godz. 7 wyjechać na XI półmaraton do Kietrza. Dodatkową przysłowiową kropką jest tempo szykowania się mojego małżonka - wyjazd na jeden dzień biegowy, a szykowania jak na tydzień wczasów 😜.
Do kietrzańskiej tradycji należy typ pogody - powalający upał i powietrze falujące nad asfaltem. A że ja się szykuję nieco 😉 krócej, byłam przygotowana na pogodę związaną z Kietrzem. No i przeliczyłam się. Już po drodze zaczęło padać, nie było upału, nie było falującego powietrza, ale chmury i deszcz, który ustąpił praktycznie po biegu. Trzeba się zatem było ratować w początkowej fazie workowym patentem przeciwdeszczowym. Później to już nie miało znaczenia 😊.
Na szczęście w pakiecie nie było tym razem żadnych koszulek, tylko ręczniki kąpielowe, co okazało się być strzałem w dziesiątkę - przynajmniej było się czym okryć po biegu 😉.
Miłym zaskoczeniem (rozbrajającym) okazało się, że zajęłam 3 miejsce w swojej kat. wiekowej. Oczywiście nie spodziewając się tego, spokojnie byłam w trakcie przebierania się gdy usłyszałam, jak mnie wywołują na podium. Trzeba przyznać, że godnie zastąpił mnie w tym momencie mąż - sexi podium 😉 i nie mylić z gender.
Po biegu głównym rozgrywane były na stadionie biegi dla dzieci. No właśnie - to też nowość - tym razem start i meta były usytuowane na stadionie. Szkoda tylko, że "bieżnia" rozmokła i dzieci miały przeniesione biegi na murawę. Cała impreza jest od lat częścią obchodzonych w tym czasie Dni Kietrza.
Sobota minęła zatem biegowo-deszczowo, ale niedziela na 15 Półmaraton Energetyków minęła pod znakiem słoneczka. Ale o tym może następnym razem 😊. A już jutro bieg w Czernicy. Z kim się tam widzimy?
Brak komentarzy: