Tak wyglądał start do Sudeckiej Setki w zeszłym roku. 😊 Nawet załapaliśmy się na filmiku gdzieś w tle. Udało mi się wtedy zrobić maraton, a mężowi 100 kilosów. I tak jak w wywiadzie - najważniejsze, żeby dotrzeć do mety. A miejsce? Nieistotne!
W tym roku poprzeczka idzie wyżej - w założeniu jest 72 km, a jeśli się uda, to takim bardzo cichym marzeniem jest ukończenie 100 km. Ale to jeśli zdrowie i siły pozwolą. Pytanie - czy dam radę? Zostały już niecałe 3 tygodnie do startu i im bliżej, tym bardziej dociera do mnie, na co się porywam.
Ale zawsze warto spróbować, a nie żałować później niezdecydowania 😉 .
Brak komentarzy: